niedziela, 30 maja 2010

Brazylijskie smaki Wrocławia

Jestem fanem sałatek w Cegielni na Więziennej, ale wchodząc do niej prawie za każdym razem kusząco mruga do mnie ulokowana po drugiej stronie ulicy Braziliana. Zawsze wybierałem jednak sprawdzone i zaplanowane wcześniej sałatkowe wariacje. Teraz pojawił się jednak dodatkowy impuls, który zawiódł mnie w ten brazylijski zakątek Wrocławia...
Jakoś na początku tygodnia dotarła do mnie na Blipie informacja o uruchomieniu nowego start-up'u. Idea: ciekawe oferty z miasta ze sporym rabatem. Adres: citysniper.pl. Jak się później okazało, zadziwiająco podobny serwis już funkcjonuje, oferując to samo w odrobinę mniej skomplikowany sposób. Biorąc pod uwagę, że działają w większej ilości miast, to prawdopodobnie działają dłużej. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby obserwować wydarzenia na obu serwisach ;) Ten drugi to citydeal.pl. Oprócz oczywiście niewątpliwej korzyści w postaci rabatu ;) dla mnie tego rodzaju serwisy są ciekawą drogą do poznania Wrocławia, podpowiadając miejsca, które warto odwiedzić.
Pierwszą ofertą trafili w sedno sprawy, ponieważ do Braziliany planowałem się wybrać od jakiegoś czasu, więc postanowiłem wypróbować dwie firmy za jednym razem i odrobinę uprzedzając fakty, muszę powiedzieć, że obie się spisały. W tym samym czasie oba serwisy przedstawiały tę samą ofertę, ponieważ "sniper" namierzył mnie pierwszy, skorzystałem z ich oferty, ale tam jest jakaś dziwna opcja, że określona ilość klientów musi się znaleźć, żeby oferta była ważna, Drugi serwis nie wprowadza tego rodzaju komplikacji.

Wyświetl większą mapę
Przechodząc do rzeczy, mógłbym jedynie powiedzieć, że polecam wizytę w tej restauracji i jedzenie jest super! Gdybyście jednak mieli ochotę na więcej szczegółów, to odrobinę się rozwinę :) Przeglądając menu można znaleźć wiele ciekawych opcji i z pewnością będę tam musiał wrócić je wypróbować. Na przystawki zamówiliśmy owoce morza podawane w muszli morskiej (nazwy nie sposób zapamiętać, a w menu na stronie internetowej niestety tego nie ma) i coxinha de frango, czyli smażone kuleczki z farszem z kurczaka i oliwek. Pierwsza okazała się dużo mniejsza niż się spodziewaliśmy, bo owoce morza przybrały formę zmielonej pasty rybnej. Druga natomiast przypominała gotowe danie, coś jak mrożone paluszki rybne, wrzucone na głęboki olej. Środek był smaczny i generalnie bardzo fajnie, ale ta panierka zdecydowanie psuła obraz całości. Przystawki można powiedzieć, że spełniły swoją rolę, zjedliśmy i podtrzymały nasze funkcje życiowe do przybycia głównego dania, na które warto było czekać :)
Na danie główne postanowiliśmy zamówić to, o czym najwięcej się mówi opisując Brazilianę, steki - Picanha. W zasadzie to jeden Picanha, a drugi Picanha coś tam dalej (tego też nie ma w menu na stronie internetowej). Pierwszy to po prostu grillowany stek, a do drugiego dodany jest ostry ciemny sos, o czym przypominają dwie spore papryczki chilli :) Jestem zdecydowanym zwolennikiem tego drugiego. Oba były bardzo smaczne i co ważne słusznych rozmiarów... ale w tym pierwszym, bez sosu, aromat (prawdopodobnie grilla) był jak dla mnie zbyt mocny. Spokojnie i bez wyrzutów sumienia skoncentrowałem się więc na moim steku w pikantnym sosie, nie podjadając Oli z talerza ;)
Robię często bardzo ostre jedzenie i generalnie trudno o zbyt pikantną potrawę dla mnie, ale od jakiegoś czasu przestałem wybierać te najpikantniejsze opcje... w pewnym momencie okazuje się, że to już tylko ból, a nie smak. Czytając w karcie o ciemnym pikantnym sosie, obawiałem się trochę, że może być podobnie. Okazało się jednak, że było w sam raz, moim zdaniem idealna doza pikantności (a gdyby ktoś preferował mocniejsze, zawsze może użyć zielonych papryczek chilli, ja zdecydowałem się je pominąć). Obie opcje można zamówić z pieczonymi ziemniakami lub ryżem i tutaj raczej nie trafiłem, ponieważ pierwsza opcja zdecydowanie bardziej idzie w parze z takim srogim kawałkiem krwistego mięsa :)
Do Braziliany wrócę na pewno, jak wspomniałem chciałbym spróbować innych dań, ale już teraz wiem, że trudno będzie powstrzymać się przed zamówieniem tego steku... Gdybym jednak nie zdecydował się próbować innych dań głównych i pozostała przy mięsnej uczcie, to z pewnością następnym razem spróbuję kawy. Podczas tej wizyty miałem silną potrzebę mocnej czarnej kawy (i ta została w pełni zaspokojona), więc odpuściłem oferowaną wersję kawy brazylijskiej z mlekiem kokosowym. Z reguły jestem przeciwnikiem przerabiania kawy na kakao poprzez jej zabielanie, ale potraktuję to jako eksperyment... powiedzmy, że to zupełnie inny napój, który wypróbuję, bo kawa to jest czarna! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz